Zaglądać, zaglądałam do Waszych blogów, podziwiałam i wydawałam westchnienia...bo mnie dopadła totalna niemoc twórcza ( w domyśle ogromniasty leń lub coś do niego podobnego ;) )
U Was kobietki, tyle cudowności a u mnie...pfff NIC.
Lecz wczoraj spadł śnieg, najpierw nieśmiało malutkimi płatkami które z czasem urosły i ..napadało a że hej!!!
I na tym białym puchu, w ogródku koło karmnika pojawiły się hordy małych, rozćwierkanych szaro-brązowych kulek. Wróble szalały na śniegu, odganiały się od ziaren, goniły między gałęziami....
Hmm...pomyślałam, a jakby tak te ptaszątka były w innym kolorystycznie upierzeniu?
Pomysł! nareszcie jakiś po tak długiej suszy! Wprowadziłam go w czyn a oto rezultat:
Jest ich 5 sztuk, małych kolorowych kulek...spokojnie można sobie wyobrazić jakby wyglądała cała ich zgraja.
Siedząc na poręczy prezentują się całkiem ,całkiem, nawet od strony ogonków.
Pozdrawiam wszystkich!