Jakiś czas temu pokazałam kolczyki z zielonymi kryształkami rivoli, zrobionymi na prezent urodzinowy.
Miały być tylko one, jednak prezent powiększył się o wisiorek. Delikatny, nieduży, taki w sam raz...wg. życzenia.
Powiem Wam tak, długo kryształek nie chciał do mnie przemówić, opierał się straszliwie. Podejść było kilka z totalną demolką tego co zrobiłam. W końcu ...przemówił...praca poszła jak z płatka. To rezultat :
Pomysł podpatrzony to tu, to tam. Krawatka do wisiorka naumiana od Kasi.
Koraliki są wymagające, cały czas trzeba się uczyć i je obłaskawiać . Jeszcze daleka droga przede mną. :)
Słonecznych dni wszystkich i cudownych widoków rozkwitającej wiosny!
Taką zieleń uwielbiam, a jeszcze takiej formie to już oprzeć się nie mogę. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDzięki! się tam wymyśliło i porobiło ;)
UsuńBardzo lubię takie delikatne wisiorki i taką właśnie zieleń :) A jeśli chodzi o koraliki, to powoli zgłębiasz arkany tej tajemnej wiedzy ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację Kasiu, pomaluśku, powoluśku byle do przodu! Dzięki!
UsuńWidać , że wymaga i dużego nakładu pracy i sporej cierpliwości.
OdpowiedzUsuńEfekt jest zachwycający :)
Twoja biżu wygląda jak z pałacu królewny :-)
Oj bardzo dziękuję.
UsuńMagiczny jest ten wisiorek:)
OdpowiedzUsuńTrochę magii w nim zamknęłam ;)
UsuńOch jaki piękny, no zakochałam się na zabój.
OdpowiedzUsuńMiło mi jak nie wiem co :)
Usuń