Witam, witam! Zmierzyłam się z peyotem! Obaw miałam sto tysięcy a może jeszcze więcej. Zaczarowały mnie kolczyki
Eli, które dostałam kiedyś i niedawno w prezencie. Ten oplot koraliczkami wydał mi się nie do nauczenia... zobaczyłam na żywo jak go się szyje to.. ło matko i córko! W życiu! Pomyślałam sobie, nie nauczę się tego ściegu, plątaniny, wplatania itd.
Cóż, jak się nie chce robić kolejnych dziur w brzuchu swojej
Mentorki, oraz coby pokazać, że jej nauka nie poszła w las, z pełną pokorą podeszłam do działania.
Za wzór posłużyły mi prezentowe kolczyki, choć gdzieś mam tutka do nich.
Pomaluśku acz zdecydowanie oplatałam kulki...jak pajęczyca swoją zdobycz ;) i są! Chyba całkiem wyglądają, w tych kolorach zielono-czerwonych.
Dziękuję Wam za wizytę, każde pozostawione słowo i zapraszam!
Pięknie wyszły! :) Nauka nie poszła w las ;)
OdpowiedzUsuńSłowa od Ciebie, miód na moją duszyczkę..dzięki, jeszcze dużo do nauki.
UsuńWrażenia z wyplatania moich pierwszych kolczyków tym wzorem były podobne do Twoich. Na dodatek szyłam je koszmarnie plączącą się żyłką Conitex - masakra po prostu. Szycie tą żyłką to jak za karę. Ślicznie wyszły te kolczyki. Powtórzę za poprzedniczką - 'Nauka nie poszła w las' :) Kolejny krok w beadingu za Tobą.
OdpowiedzUsuńProwadź dalej Mentorko! Daleka droga a kroków jeszcze więcej.
UsuńNawet bardzo całkiem wyglądają:)))
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńŁadne są!
OdpowiedzUsuńYhmm, podobają się, dzięki!
UsuńBardzo fajne wyszły :) A peyote daje masę możliwości, skoro początki opanowane to teraz nic tylko odkrywać kolejne formy :)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny. Kolejne formy ustawiają się w kolejce ;)
UsuńPiękna,misterna praca,małe cudeńka!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
UsuńUwielbiam Twoje kolczyki i bransoletki, podziwiam za cierpliwość do tych maleństw:))
OdpowiedzUsuńTworzenie ich to czysta radość, za miłe słowa dziękuję :-)
Usuń